czwartek, 11 grudnia 2014

Gorączka (bałtyckiego) złota

Od wieków ludzie poławiają złoto północy w ten sposób, częstokroć dziedziczą tą umiejętność i pasję z „dziada pradziada”. Mówi się, że najlepsze połowy przychodzą po jesienno- zimowych sztormach.


 Morze podczas sztormu jest dzikie i nieubłagane, a bywa że jantara zbiera się nocą. Nie jest to łatwa praca. Mężczyźni uzbrojeni w silne latarki, czasem nawet w reflektory przeszukują brzeg bardzo dokładnie. Zdarza się, że wiatr i wysoka fala uniemożliwiają wejście do wody, wtedy należy czekać aż morze się uspokoi. Ważny jest czas, jak mówi przysłowie „kto pierwszy ten lepszy”. Jest luty, na dworze – 20 stopni, Ustka. Idę na spacer. 




Na horyzoncie widzę kilku śmiałków wchodzących do morza w swoich nie zawsze nieprzemakalnych kombinezonach. Początkowo są oschli w komunikacji, po chwil jednak, patrzą na mnie już bardziej przychylnym okiem. Zaczynamy rozmawiać, żartować. Szczególnie zainteresowała mnie postać pana Jerzego, mieszkańca Ustki, od którego dostaję swojego własnego bursztyna. 



Sam go przed chwilą wyłowił.  Pan Jerzy mówi, że ostatnie sztormy odkryły dno z XIV wieku i że znalazł pozostałości statku pirackiego.
Mówi się, ze bursztyn przychodzi falami, że są okresy gdy jest go więcej. Wiele zależy od prądów morskich i wiatrów. Pan Jerzy opowiada mi, że często nurkuje w nocy, i że jest to jego pasja. W zimie jest w stanie wytrzymać nawet 20 minut w wodzie. Podczas tego krótkiego spotkania opowiedział mi o swoim śnie. Na Bałtyku było tsunami, a Ustka zniknęła z powierzchni ziemi. Prawdopodobne? Z naukowego punktu widzenia, nie jest to możliwe, ale istnieją zachowane dokumenty z XVI w., że podobna anomalia miała miejsce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz